Operowy nieprofesjonalizm
Opera to norweska przeglądarka internetowa rozwijana od 1994 roku, cechująca się wieloma wbudowanymi funkcjonalnościami dostępnymi bez potrzeby instalacji jakichkolwiek dodatków. Używałem jej od ponad roku, ceniąc sobie w niej klienta poczty e-mail, jednak ze względu na plany, jakie mają jej twórcy, musiałem z niej zrezygnować i przerzucić się na „Frajerfoksa”.
Sytuacja na rynku przeglądarek
Mamy obecnie cztery najpopularniejsze przeglądarki. Internet Explorer sam w sobie był i zawsze jest przeglądarką. Co prawda był z nim związany program Outlook Express do poczty e-mail, ale w ostatnich wersjach systemu Windows go nie ma. Mozilla Firefox narodziła się w 2003 roku, będąc fragmentem wyrwanym z pakietu internetowego Mozilla, który obejmował przeglądarkę, klienta poczty e-mail i edytor stron www.
Przeglądarka Google Chrome to jeden z najmłodszych graczy na rynku, ale dzięki sprytnym zagraniom marketingowym Google’a jest dziś tak wysoko w rankingach. Od samego początku był to program dla ludzi niewiele wymagających. Mam nieodparte wrażenie, że grupą docelową Google Chrome są głównie …debile. Choć nie uważam, że każdy kto używa Chrome’a jest debilem. Wynika to z bardzo ubogiej funkcjonalności tego programu – nawet kanałów RSS bez dodatków nie odczyta…
Z tymi produktami przeglądarka Opera bardzo kontrastowała. Wbudowany klient poczty e-mail, funkcja przyspieszająca połączenie, ogromne możliwości dopasowywania interfejsu czy wiele innych dostępnych bez żadnych dodatków funkcji – tego wszystkiego w innych programach znaleźć się nie dało!
Ostatnie decyzje w Norwergii
Firma Opera Software zaczęła wydawać na razie testową nową wersję przeglądarki Opera 15, która oparta jest na Chromium. Jest ona obecnie dość uboga, względem poprzednich wersji, jednak autorzy obiecują, że najważniejsze funkcjonalności będą stopniowo przywracane. Wiemy już jednak jedno – klient poczty e-mail będzie wydawany osobno jako aplikacja Opera Mail.
Taki obrót sprawy zachęcił mnie do zmiany przeglądarki internetowej na Firefoksa. Jednak ze względu na fakt, że Opery używałem od ponad roku, musiałem coś zrobić z pocztą, więc wypróbowałem program Opera Mail.
Producent Opery przyzwyczaił użytkowników do stabilności, bezpieczeństwa, profesjonalizmu, pewności działania produktu. Jednak najnowsze dzieło zaprzecza tym przyzwyczajeniom.
„Opera Mail” = „Opera Browser” bez „Browser”?
Gdy zainstalowałem program Opera Mail, byłem dość zaskoczony, jednak gdy zacząłem się do niego bardziej zagłębiać i odkrywać coraz to więcej błędów, moje zaskoczenie urosło do niebotycznych wielkości. Okazało się bowiem, że aplikacja Opera Mail to tak naprawdę dawna przeglądarka Opera, ale… bez funkcji przeglądarki. Ujmując bardziej precyzyjnie, to program Opera okrojony o wszystkie funkcje związane przeglądaniem Internetu – pozostało tylko to, co związane z pocztą.
Jednak tylko pozornie! Widać, że aplikacja była przygotowywana bardzo szybko i nieuważnie, bo przy używaniu ujawnia się wiele pozostałości po Operze. Oto kilka dowodów.
- W programie Opera Mail można ustawić sobie skróty klawiszowe. Można je bardzo precyzyjnie dopasować. Można na przykład ustawić skrót klawiszowy do tworzenia nowej wiadomości e-mail albo do kontaktów, albo do otwierania nowej karty prywatnej (co!?), albo ewentualnie do …włączania funkcji Opera Turbo (ten ostatni zawiesza program!).
- Ikona programu Opera Mail pokazuje się w zasobniku systemowym obok zegarka. Jeśli jednak ktokolwiek wyśle do mnie e-mail, to w obok zegarka pokazuje się ikona Opery i to wyglądająca na taką z lat 90.
- Operę można było ustawić tak, żeby przy klikaniu „X” program chował się do zasobnika, a nie zamykał. W Operze Mail w ustawieniach nie ma takiej opcji. Wystarczy jednak do pliku
operaprefs.ini
w katalogu użytkownika dodać w sekcji[User Prefs]
linijkęShow Exit Dialog=2
i funkcja z Opery ujawni się w kliencie poczty.
Ja programu będę używał nadal mimo tych błędów, jednak czy wydanie tak niedopracowanego programu dobrze świadczy o jego producencie?
Komentarze (7)
winek
Ja osobiście jestem zadowolonym użytkownikiem Konquerora (sic! – silnik WebKit) oraz Thunderbirda. Pomimo iż na obecną chwilę Opera Next nie jest dostępna dla linuksów, to mimo wszystko fanaberie twórców przekonały mnie do zmiany przeglądarki na inną.
Rzecz jasna swoje strony testuję we wszystkich głównych przeglądarkach ;)
winek
A propos RSSów to prawdziwy geek używa rawdog lub newsbeuter, a nie Chrome.
Tomasz Gąsior
Każda porządna przeglądarka internetowa powinna mieć obsługę RSS-ów. Tak po prostu, bez wtyczek.
Prawdziwy geek to nie ktoś, kto używa mało popularnych programów, lecz ktoś kto potrafi używać komputera świadomie i dopasowywać oprogramowanie do swoich potrzeb. Jeżeli ktoś używa typowej przeglądarki typu Firefox do czytania RSS-ów, bo mu to wystarcza, to dla mnie, choć nie jest potwierdzeniem, to na pewno nie jest też zaprzeczeniem bycia geekiem.
mqdesu
Ja od 6 lat jestem zwolennikiem Firefoxa – ma dużo fajnych wtyczek. Fakt, czasem muli, ale co poradzić. Opery jakoś nigdy nie lubiłam, nie potrafiłam się do niej przekonać. To fakt, na portalu DP ktoś tam pisał, że Opera teraz idzie po równi pochyłej, a raczej spada. Chrome jest dosyć kontrowersyjny, co się tyczy potencjalnej inwigilacji przez Google’a.
winek
Tomek: A Ty tak wsio na serio bierzesz ;) Ja to z tym geekiem żartowałem, zaś wspólną cechą podanych w poście wyżej programów jest nie tylko mniejsza popularność, ale i fakt iż są to programy konsolowe ;)
Tomasz Gąsior
Już taki ze mnie zimny drań… ;)
A geek zawsze musi siedzieć w konsoli i patrzeć na brzydki tekst na jednolitym tle? Hmmm…
winek
Tomek: tekst w terminalu nie musi być wcale brzydki i na jednolitym tle… No chyba że pracuje się na Windowsie :D
Dodaj komentarz