Fascynujące wpisy ze starego bloga
Bloga, na którego właśnie teraz patrzysz, prowadzę od marca 2011 roku. Jednak już rok wcześniej, w 2010 roku tworzyłem strony internetowe, w tym bloga, którego później usunąłem. Dzisiaj, w ramach wakacyjnego sezonu ogórkowego, wspomnę kilka „najciekawszych” wpisów z mojego tak naprawdę pierwszego bloga.
Kilka słów o historii mojej strony zamieściłem już w rocznicowym wpisie „Minęły już trzy lata!”. Krótko mówiąc, swojego pierwszego bloga prowadziłem przez kilka miesięcy, do końca wakacji 2010 roku. Większość wpisów składała się z jednego akapitu, a zasób słownictwa był, co tu dużo ukrywać, marny. Tematyka wpisów również nie była szeroka… Miałem wtedy 12 lat.
Wybrałem dwa najdłuższe i jeden ciekawszy, ale krótki post. Darowałem sobie niestety wpisy o moich misiach, Zbysiu, Kubuli i Zajączku… ;-)
„Okropna reklama Playa…”
Wpis opublikowany 26 maja 2010, w którym robiłem to, co uwielbia przecięty Polak – narzekałem. Choć akurat tutaj było na co narzekać. Najgorsze jest to, że do dziś jestem w Play, ale ze względu na tragiczny zasięg i jakość połączeń telefonicznych oraz internetowych, pewnie zrezygnuję wkrótce z ich usług.
Wstyd mi trochę, że jestem w Play. Dziś przez przypadek znalazłem artykuł o reklamie Playa… Oto fragment tego artykułu:
„Reklama sieci komórkowej Play stylizowana «demotywator» pojawiła się na serwisie demotywatory.pl. Na zdjęciu przedstawiono bezdomne psy w schroniskowych klatkach, w jednej z nich jest również obiekt kojarzący się z logo sieci Play. Pod zdjęciem podpis: «Wypróbuj Play za 1 zł / zawsze możesz się go pozbyć». – Natychmiast wycofamy reklamę – mówi rzecznik Play.”
Całość na Gazeta.pl.
Tak, to był cały wpis. Większość, z kilkunastu z nich, miała taką objętość.
„Ukończyłem szkołę podstawową!”
Swojego pierwszego bloga tworzyłem na przełomie ostatniej klasy podstawówki i pierwszej klasy gimnazjum, a właściwie wakacji. Nie mogłem więc pominąć tak ważnego dla świata wydarzenia, jakim było ukończenie przeze mnie szkoły podstawowej, co opisałem w poście opublikowanym 27 czerwca.
W piątek ostatni raz wyszedłem ze swojej szkoły podstawowej jako jej uczeń. Otrzymałem świadectwo ukończenia szkoły i rozpocząłem wakacje. Dzień wcześniej odbył się apel z okazji pożegnania klas szóstych… W poniedziałek i wtorek były normalne lekcje, w środę już lekcje z wychowawcą, a tak naprawdę próby do apelu (na szczęście nie miałem żadnej roli), w czwartek wspomniany apel – wyszło bardzo dobrze, ale gdyby nie jeden z uczniów, który udostępnił własny sprzęt grający byłoby zupełnie inaczej, a w piątek – rozdanie świadectw, dawanie prezentów wychowawczyni (ja dałem ptasie mleczko i pocztówkę z Bieszczadów), później zjedliśmy jeszcze po kawałku ciasta, wypiliśmy cappuccino i… to byłoby na tyle. Tylko, że jednej uczennicy (oczywiście przez przypadek) wspomnianym cappuccino zalano wszystkie dokumenty, dlatego też ja nie wypiłem go w szkole, lecz wziąłem plastikowy kubek z proszkiem do domu. Tą szkołę będę wspominał długo, a jak zapomnę to babcia mi przypomni…
To był mój pierwszy tak długi i w miarę mądry post, wkrótce będzie takich więcej. Miłych wakacji!
Niestety obietnicy złożonej w ostatnich słowa tego wpisu nie spełniłem. Za to do dziś na koniec roku szkolnego biorę ze sobą plastikową „koszulkę”, aby i mnie nikt nie zalał świadectwa cappuccino. ;-)
„Wspomnienia ze szkoły podstawowej”
Treść tego wpisu opublikowanego 11 lipca 2010 roku jest mniej więcej tak fascynująca, jak zawartość „Ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków”. I pomyśleć, że to był najdłuższy wpis na moim ówczesnym blogasku…
Już pisałem, że ukończyłem szkołę podstawową. Teraz chciałbym podzielić się paroma wspomnieniami z tej szkoły. W końcu chodziłem do niej sześć lat.
Papierowy kubek
Zacznijmy od… papierowego kubka. W dniu rozstania z podstawówką, co oczywiste było rozdanie świadectw i dyplomów, ale prócz tego uczniowie mogli zjeść kawałek ciasta – szczerze mówiąc nawet jadalny, oraz wypić cappuccino. Obok wspomnianych ciast każdy miał papierowy kubek, a w nim cappuccino tj. proszek, który trzeba zalać wodą. Na początku były nieznaczne problemy z czajnikiem, a później wychowawczyni podchodziła do każdego z uczniów… i zalewała. :-) Gdy nadszedł czas na mnie – odmówiłem, a gdy już nadszedł czas końca końca końca szkoły, ja wziąłem kubek razem z cappuccino do małego woreczka i wypiłem go w domu – dopiero teraz ostatecznie skończyłem podstawówkę! Kubek mam do dziś, ale chyba za niedługo go wyrzucę, to tylko papier, prawda?
Mój przyjaciel Adam
Pierwszy dzień pierwszej klasy… Moja mama jest dosyć… leniwa, więc posadziła mnie najbliżej, akurat obok Adama, chłopaka, który miał wtedy i ma do dziś talent do… pomyłek. Zaprzyjaźniliśmy się i życie toczyło się dalej…
Klasówka z domu
Wspomniany Adam zrobił coś, czego nigdy nie zapomnę! W trzeciej lub drugiej klasie na lekcji języka niemieckiego podszedł do pani i rozpoczął dialog (oczywiście to rekonstrukcja):
– Proszę pani, napisałem kartkówkę!
– Ale my nie pisaliśmu kartkówki.
– Ja napisałem, w domu.Klasa pękała ze śmiechu, a pani dodała, że nigdy nie spotkała się z takim przypadkiem. :-)
Zielona szkoła
Po prostu było fajnie. W pokoju byłem z Damianem i oczywiście Adamem. Ten pierwszy miał bardziej zaawansowany telefon i mógł kręcić filmiki (około pięciominutowe), więc razem z kolegą z naprzeciwka (pokój naprzeciwko) – Dawidem robiliśmy miniserial. :-) Opowiadaliśmy sobie żarty na dobranoc. Dobrze pamiętam te dwa tygodnie….
Niestety to co tu opisałem i wiele innych rzeczy o których nie wspomniałem, już nigdy nie wróci, a szkoda… :-/
Jak dobrze, że wyrosłem już z takiej twórczości… Chyba…
Komentarze (2)
Dead FM / Rico
Można powiedzieć, że dojrzewasz szybciej niż co niektórzy przedstawiciele tego gatunku… ;)
mqdesu
@ Dead FM / Rico – To prawda, ja też to obserwuję z pozytywem :)
Dodaj komentarz